Jesteśmy poszukiwaczami przygód i dobrych kadrów, więc w czasie wakacji zdarza nam się odwiedzać i eksplorować miejsca znacznie mniej znane i raczej nie wspominane w przewodnikach. Nasz pierwszy dzień na Teneryfie poświęciliśmy na mniej znane miejsca, a do posta dołączamy jeszcze El Medano niedaleko, którego mieszkaliśmy i które idealnie pasuje do trasy wiodącej wschodnim wybrzeżem Teneryfy. Zabieramy was w podróż wiodącą z El Medano przez Sanatorio de Abona i Los Roques aż do Candelarii i na Playa de las Teresitas!
El Medano
Trasę warto zacząć w El Medano (jeżeli nocujecie na południu), my nie braliśmy go pod uwagę w naszych wypadach, ponieważ nasz drugi nocleg znajdował się bardzo blisko i jeździliśmy tam często zjeść. Nasz kulinarny przewodnik z ciekawymi miejscówkami znajdziecie tutaj.
Naszym zdaniem El Medano nie jest jakimś szczególnie pięknym miejscem- zwyczajne, ładne miasteczko z plażą i wzgórzami wyłaniającymi się po prawej stronie. El Medano jest zdecydowanie mekką kite i wind surferów ze względu na to, że wiatry występujące w tym miejscu umożliwiają uprawianie tych sportów, jeżeli szukacie takich rozrywek to lepiej trafić nie można.
Polecamy za to wspięcie się na doskonały punkt widokowy z którego rozpościera się widok na całe El Medano. My wchodziliśmy tam z naszego odludnego hotelu Casa Bioclimatica, ale po wpisaniu w GPS „Montana Pelada” powinno się wam udać!
Sanatorio de Abona
Pierwszym z przystanków na naszej trasie było Sanatorio de Abona, czyli sanatorium trędowatych. Odnalezienie tego miejsca nie jest wcale takie proste, ale jak najbardziej godne uwagi. Należy kierować się na Abades i w tej wiosce zostawić auto,a do samego Iglesia (kościoła) udać się pieszo.
Sanatiorio de Abona miało być wioską trędowatych, a jego budowa rozpoczęła się w 1943 roku. Z epidemią trądu uporano się na tyle szybko, że nigdy nie trafił tam żaden trędowaty. O tym niesamowitym miejscu dowiedzieliśmy się od Oli z bloga Duże-podróże.
Sanatiorio wygląda jak wymarzona sceneria post-apokaliptycznego filmu. Nie udało nam się dostać do budynku głównego ze względu na wojsko, którego delikatnie mówiąc się przestraszyliśmy. Po całym terenie Abades, jak i Sanatorio kręciło się sporo wojskowych samochodów i podejrzewamy, że albo to miejsce jest obecnie przerabiane na jednostkę wojskową albo na miejsce ćwiczeń, gdyż idealnie imituje warunki w Afganistanie czy Iraku. Wojsko samo w sobie nie było agresywne, ale w naszych głowach tkwi jednak zasada- z wojskiem i policją nie zadzieraj.
Los Roques de Fasnia
Odwiedzenie Los Roques de Fasnia również zawdzięczamy Oli, gdyż nie jest ono za dobrze znane, a dla nas stanowiło doskonałe „photo opportunity”. Dosłownie zatrzymaliśmy się na kilka zdjęć i podziwianie widoku, a później ruszyliśmy w dalszą drogę.
Candelaria
Candelaria to taka trochę Częstochowa Teneryfy. Co prawda Czarna Madonna z Candelarii ma nieco inną historię niż nasza krajowa, ale Candelaria jest również miejscem maryjnego kultu i celem pielgrzymek. Maryja z Candelarii jest patronką Kanarów. My w Candelarii byliśmy kiedy miejscowi szykowali się do hucznego obchodzenia karnawału, który zupełnie nie kolidowal z katolickimi obyczajami (bo czy ktoś widział ustawienie sceny imprezy tuż pod Jasną Górą), największym zdziwieniem dla nas były obchody karnawału w czasie wielkiego postu (środa popielcowa w 2018 była obchodzona 14 lutego, nasz wyjazd na Teneryfę odbywał się w dniach 1-8 marca, a niektóre imprezy dopiero wtedy się zaczynały- jeżeli ktoś jest nam w stanie to wyjaśnić- czekamy!)
W Candelari spotkaliśmy też klub seniorów, który zaprosił nas do wspólnego tańca 😀
Playa de las Teresitas
Playa de las Teresitas była krótkim przystankiem na naszej trasie, bo zwyczajnie nie jesteśmy zwolennikami wylegiwania się na plażach. W zasadzie nie byliśmy na samej plaży, a w punkcie widokowym Mirador Las Teresitas z którego rozpościerają się przepiękne widoki. Las Teresitas to podobno najpiękniejsza plaża Teneryfy, ale nie dajcie się zwieść, kiedyś tak jak wszystkie inne plaże na Teneryfie była pokryta czarnym piaskiem. Żółty piasek przywieziono w latach 70 z Sahary i tak sztucznie stworzono to rajskie miejsce.