Nasze umiłowanie jedzenia i targów na którym je sprzedają nie jest chyba żadną tajemnicą. Odwiedziliśmy ich już dziesiątki – w Palermo, Florencji, Bolonii czy na Majorce. Nikogo pewnie nie zdziwi więc fakt, że w czasie każdej podróży na naszej drodze pojawia się jakiś targ, nie inaczej było w Barcelonie. Targów w tym mieście jest wiele, nas niestety gonił nas czas, więc bez zastanowienia wybraliśmy słynną La Boqueria przy La Rambli. Był to chyba jeden z fajniejszych targów na jakich byliśmy, bo poza tym, że sprzedaje się tam produkty to jeszcze serwuje całą masę pysznego i świeżego jedzenia.
La Boqueria
Na La Boquerii można kupić mięso, warzywa, świeże ryby. Nie brakuje tez przypraw, serów i szynek, ale przyznać trzeba, że taniej jest w sklepikach w oddalonych od centrum rejonach miasta. Jeżeli planujecie zakupy to bez problemu kupicie tam produkty w próżniowych opakowaniach, które można zabrać do domu.
Nie ograniczajcie się z jedzeniem, na targ zdecydowanie warto pójść z pustym brzuchem. Ilość miejsc w których można coś przekąsić przyprawia o zawrót głowy. W pierwszej kolejności obeszliśmy całe targowisko, co w tym tłumie nie jest łatwe, a później wybraliśmy się na stoiska z rybami. Tam kupiliśmy największe jakie w życiu widzieliśmy ostrygi i jeżowce. Za ostrygę policzono nam 2,5, a cena jeżowca to aż 3,9, tanio nie jest, ale jakoś przełknęliśmy wygórowane ceny. Następnie zaszwendaliśmy się do knajpki Olives Francesc, gdzie poza produktami spożywczymi sprzedawano nabite na wykałaczkę pintxos z owocami morza. Cena za sztukę to 1-1.5 euro.
Danie główne zjedliśmy w polecanym barze Pinoxto, gdzie bardzo liczyliśmy na cargols (katalońskie ślimaki), które niestety tego dnia były już wyprzedane. Kolejka do tej knajpy jest zawsze duża, a na miejsce przy barze trzeba chwile zaczekać. Zamówiliśmy vongole, gulasz z policzków wołowych oraz marynowane, wędzone sardynki. Do tego smaczne wino podawane w nietypowego kształtu szklankach. W barze praktycznie wszystko przyrządzane jest na oczach klienta, co urozmaica czas oczekiwania na dania. Kelner polecił nam zabrać rachunek ze sobą, bo podobno za jego okazaniem można skorzystać za darmo z toalety. Niestety po kilku minutach wędrówki zrezygnowaliśmy z szukania targowego wychodka.
Jeżeli La Boqueria wydaje wam się zbyt tłoczna i turystyczna to nie ma się co martwić, targów w mieście naprawdę nie brakuje! W przyszłości z wielką chęcią sprawdzimy inne tego typu miejsca w mieście, bo było naprawdę smacznie, kolorowo i pachnąco. Jako alternatywę podsunąć możemy targ Santa Caterina.